Moje zdjęcie
UWAGA! UWAGA! TEN BLOG NIE BĘDZIE PRZEZ NAS UŻYWANY I ZOSTANIE WKRÓTCE PRZENIESIONY NA NASZA NOWĄ STRONĘ "Travelling Butterfly" (www.travellingbutterfly.com) Zajrzyjcie na nową stronę żeby śledzić co się z nami aktualnie dzieje! Pozdrawiamy. Julita & Wojtek

niedziela, 8 stycznia 2012

Na południe od Queensland – wycieczka po Nowej Południowej Walii: Brisbane - Ballina

Długość odcinka: 200 km;
W sumie przejechane od Brisbane: 200 km;

 
Nasz wyjazd nie rozpoczął się zbyt fantastycznie, jeśli chodzi o pogodę. Pogoda była zresztą dość niepewna już od mniej więcej tygodnia: do południowego wybrzeża Queensland zbliżał się niewielki cyklon, co niosło ze sobą ryzyko sporych opadów i silnych wiatrów. Początek nie był najgorszy - wyjechaliśmy wczesnym popołudniem i do granicy Nowej Południowej Walii, jakoś udało nam się uciec przed deszczem. Już nawet mieliśmy po cichu nadzieję że uda nam się dojechać do Balliny, gdzie mieliśmy spędzić pierwszą noc, i rozbić namiot na suchej trawie. Niestety, około 50 km przed naszym celem dopadł nas klasyczny tropikalny deszcz – taki, który zaczyna się bez ostrzeżenia a wygląda tak, jakby ktoś wylewał nawet nie wiadra, ale całe wanny wody… Jazda w takim deszczu po autostradzie nie należy do szczególnych przyjemności – widoczność nie sięga dalej niż kilka metrów, a wycieraczki nie nadążają ze zgarnianiem wody (zobacz filmik poniżej).


Na szczęście takie deszcze mają to do siebie, że trwają najczęściej kilka minut i kończą się tak nagle jak nagle się zaczynają. Zatem po kilku takich falach deszczu dotarliśmy bezpiecznie do Balliny. Kiedy dojechaliśmy na kemping jeszcze trochę padało – na szczęście zabraliśmy ze sobą kanapki i wino, więc specjalnie nam się nie nudziło czekając w samochodzie na zmianę pogody. Rozpogodziło się dość szybko – już po około godzinie przebłyskiwało słońce, więc bez problemu rozbiliśmy namiot i wybraliśmy się na wieczorną przechadzkę nad ocean, gdzie mogliśmy podziwiać piękny zachód słońca. Ballina jest malowniczo położona nad rzeką, która wpada do oceanu. Takie miejsca są bardzo często odwiedzane przez delfiny oraz rekiny. My na szczęście natknęliśmy się tylko na te pierwsze – po zachodzie słońca kilka delfinów bawiło się lub polowało kilka metrów od brzegu rzeki, dzięki czemu mogliśmy je spokojnie obserwować (było niestety już zbyt ciemno, żeby uchwycić je na zdjęciu). Pierwszy dzień naszej wyprawy zakończyliśmy krótką wizytą w lokalnym hotelu (puby w Australii są zwane hotelami…) oraz nocnym spacerem wzdłuż rzeki z powrotem na pole namiotowe.



cdn...

W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz