Moje zdjęcie
UWAGA! UWAGA! TEN BLOG NIE BĘDZIE PRZEZ NAS UŻYWANY I ZOSTANIE WKRÓTCE PRZENIESIONY NA NASZA NOWĄ STRONĘ "Travelling Butterfly" (www.travellingbutterfly.com) Zajrzyjcie na nową stronę żeby śledzić co się z nami aktualnie dzieje! Pozdrawiamy. Julita & Wojtek

środa, 20 kwietnia 2011

Miasto nad rzeką Brisbane

Rzeka o nazwie Brisbane (coż za wyszukana nazwa ;-)) przecina Brisbane uroczym zawijasem. Jak mawiają miejscowi wije się jak wąż. Właśnie ten kształt koryta uratował miasto przed całkowitym zalaniem w trakcie ostatniej powodzi, chociaż niektóre fragmenty nabrzeża skierowane zostały przykryte nawet 10 metrową taflą wody! W sumie powodzie nawiedzają Brisbane w miarę regularnie. Pierwsza ogromna powódź została zanotowana w 1893 roku i od tamtego czasu powtórzyło się to kilkakrotnie. Zwykle też dotknięte żywiołem zostają te same tereny. Dlatego tez większość domów i biznesów na terenach zagrożonych powodzią ma ubezpieczenie, które pokrywa ewentualne zniszczenia. 


A jest co ubezpieczać, bo nabrzeże w Brisbane jest bardzo dobrze zagospodarowane. Można powiedzieć, ze życie miasta toczy się nad rzeka, a nawet dosłownie na rzece, bo w skład transportu miejskiego wchodzi flota katamaranów CityCat. Już prawie wszystkie przystanie zostały odbudowane po powodzi i zdecydowanie ułatwia to poruszanie się pomiędzy dwoma brzegami rzeki. Najlepsze jest to że na takie przejażdżki działa zwykły miejski bilet, bez żadnych dodatkowych opłat za przepiękne widoki na miasto, szczególnie fotogeniczne wieczorem, gdy wszystkie mosty oraz wieżowce są oświetlone.

CityCat na tle centrum
Bo oczywiście w Brisbane jak w każdym australijskim dużym mieście jest strefa drapaczy chmur. Ale tuż obok jest też przepiękny ogród botaniczny, a po drugiej stronie fantazyjne skałki świetnie nadające się do wspinaczki – ta część miasta nazywa się Kangaroo Point. Skały te są pozostałością po starym wulkanie ale strome klify to głównie zasługa  górnictwa i zatrudnionych w nim skazańców  – zresztą Queensland do dziś słynie z przemysłu górniczego. Teraz na tych skałkach nie tylko można się wspinać, ale również podziwiać widoki na drugie nabrzeże, to zagospodarowane przez wieżowce jak również spędzić milo czas korzystając z jednego z wielu publicznych stanowisk do grillowania,  czy spacerując pomiędzy rzeka a złocistym klifem.


Z Kangaroo Point już niedaleko do South Bank, czyli kulturalnego centrum miasta. Ta dzielnica jest zdominowana przez Galerię Sztuki Nowoczesnej, Muzeum Queensland, Galerie Sztuki Queensland, Bibliotekę Stanowa oraz Centrum Kulturalne oraz Centrum Sztuki (QPAC). To również tutaj jest słynna (sztuczna) plaża – jedyna w Australii plaża w centrum miasta, która w weekendy przyciąga tłumy ludzi.


Nad rzeką znajduje się też mnóstwo knajpek, restauracji i kafejek. Można tu zjeść świeże owoce morza, łącznie z lokalnym rarytasem zwanym Moreton Bay Bugs, który wygląda trochę jak rozdeptana wielka kreweta bez głowy, ale smakuje rzeczywiście świetnie. Poza tym można posłuchać muzyki na żywo w niezwykle pięknych okolicznościach przyrody ;-) Zresztą najlepszy klub jazzowy w Brisbane też jest położony nad samą rzeką. Taki koncert pod gwiazdami w ciepłą letnią noc, na który w dodatku dojeżdża się łódką zamiast metrem, to naprawdę niezapomniane przeżycie...   

  

... nie wspominając już o kinie letnim, koncertach pod chmurka, czy nawet ćwiczeniach grupowych na trawie – to wszystko też jest dostępne na rzeką! Domyślacie się wiec, która cześć miasta odwiedzamy najczęściej :-)


J & W

niedziela, 10 kwietnia 2011

Sunshine Coast - plaża z zachodzącym słońcem

W okolicach Brisbane jest nie tylko Gold Coast, ale rownież Sunshine Coast. Obydwa wybrzeża różnią się znacząco, nie tylko samym stylem nabrzeża, ale przede wszystkim faktem, że na Sunshine Coast można pływać! 


Fale rozchodzą się wsród małych zatoczek, dzięki czemu woda przy brzegu jest spokojniesza i pozwala na relaksującą kąpiel. Rownież styl zabudowy nabrzeżnej jest zupełnie inny, nie ma tu krzykliwych wieżowców, tylko normalne rezydencje oraz hotele ukryte w głębi lądu. Dodatkowo jeden z cypelków w miejscowości o nazwie Noosa jest pozbawiony jakichkolwiek domków i w całości został przeznaczony na park narodowy, który zamieszkuje wiele dzikich zwierząt, w tym koale!  Podobno jest to ostatni cypel w Australii pozbawiony zabudowy…  

 

Można sobie więc pospacerować wytyczonymi szlakami pieszymi, zapuścić się na dzikie plaże i dojść do piekielnej bramy! Na poniższym zdjęciu właśnie przekroczyłam tę bramę :)
 

Można się też wśród takiej pięknej scenerii zakochać bez opamiętania i wziąć ślub na plaży…. Szkoda, że nie wpadliście :) 
 

Pierwszy raz widzieliśmy też zachód słońca nad oceanem właśnie na Sunshine Coast, coż mieszkamy na wschodnim wybrzeżu, więc żeby to zobaczyć potrzebna jest odpowiednia zatoka…
 
To zdjęcie dedykujemy Geli! Dla niewtajemniczonych, zachód słońca to jego ulubiona sceneria do fotografowania :)



Niestety do Sunshine Coast nie ma tak dogodnego połączenia pociągowego jak to ma się w przypadku Gold Coast. Na szczęście właśnie kupiliśmy samochód, więc w przyszłości nie będzie problemów z dojazdem! J