Moje zdjęcie
UWAGA! UWAGA! TEN BLOG NIE BĘDZIE PRZEZ NAS UŻYWANY I ZOSTANIE WKRÓTCE PRZENIESIONY NA NASZA NOWĄ STRONĘ "Travelling Butterfly" (www.travellingbutterfly.com) Zajrzyjcie na nową stronę żeby śledzić co się z nami aktualnie dzieje! Pozdrawiamy. Julita & Wojtek

niedziela, 16 września 2012

Przepis na niedzielne popołudnie: jazz w winiarni

Normanby Wines w Harrisville w regionie Scenic Rim jest jedną z małych winiarni, których jest mnóstwo w Australii. Queensland nie jest winiarska potęga, i nie ma tu tak znanych regionów jak Barossa Valley w Południowej Australii, czy Hunter Valley w Nowej Południowej Walii, czego przyczyną jest zbyt gorący klimat. Pomimo tego w południowej części stanu jest też sporo małych winiarni produkujących wino z uprawianych lokalnie szczepów. Atrakcją dla miłośników wina może być to, że w takich miejscach można spróbować gatunków rzadko dostępnych w sklepach czy dużych winiarniach. Na przykład Normanby Wines oprócz klasycznego Shiraz czy Verdelho, produkuje takie gatunki jak Chambourcin, Durif, czy biały Shiraz.

Widok na okolicę z Normanby Wines
Winiarnie w Australii organizują dość regularnie różne imprezy muzyczne, które zazwyczaj nazywają się A Day on the Green, Opera in the Vineyard czy Jazz in the Vines – największe to te imprezy organizowane w Hunter Valley. A jak my trafiliśmy akurat tutaj? Podczas jednej z naszych ostatnich wycieczek do regionu Scenic Rim w pobliżu Brisbane wzięliśmy z punktu informacyjnego w Boonah ulotkę o imprezie jazzowej organizowanej w jednej z lokalnych winiarni, Normanby Wines. Pomyśleliśmy, że może być to fajny pomysł na spędzenie niedzielnego popołudnia i nie pomyliliśmy się.

Fassifern Five z wokalistką Jane, którą wcześniej spotkaliśmy występującą w Brisbane Jazz Club
Chociaż niedzielny Jazz in the Courtyard w Normanby Wines z pewnością nie dorównuje rozmachem imprezom z Hunter Valley, to może oczarować kameralną atmosferą: zespół jazzowy ‘Fassifern Five’ to dobrzy znajomi właścicieli winiarni, mieszkający w okolicznym Boonah, chyba podobnie jak większość klientów w tym dniu. Byliśmy na tej imprezie pewnego rodzaju atrakcją, bo wyglądało na to, że większość ludzi się zna, więc my oczywiście rzucaliśmy się w oczy. W przerwach miejscowi zagadywali nas o to, skąd jesteśmy, jak długo mieszkamy w Australii, czy nam się podoba itp.


Zespół grał bardzo przyjemnie, serwując jazzowe standardy, ale doszły też ponadprogramowe atrakcje: recytacja wierszy (tzw. Bush Poetry) oraz występ 85-letniego pana, który zaczął trenować śpiewanie zaledwie 6 lat temu. Wspomniał nam, że przeżył już kilka wylewów, pochował żonę, ale wciąż ma pasję.

 

Chyba warto wspomnieć, że w cenie biletu na koncert było też jedzenie, nie sądziliśmy jednak, że najemy się aż tak bardzo (miały być tylko przekąski, a okazały się były całe góry pasztecików, klopsów, oraz ogromne hamburgery…). 


Dobre wino, przyjemna muzyka, słońce i piękne widoki na okolice – to chyba idealny przepis na niedzielne popołudnie :)

W

2 komentarze:

  1. he he , wino i hamburgery :) Calkiem mile popoludnie, no i srednia wieku adekwatna ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hamburgery byly na lunch :) A tak sie klienci spodobali, ze dostalismy zaproszenie na kolejna impreze

    OdpowiedzUsuń