*******************************************************
UWAGA: Zajrzyj na nasza nowa strone travellingbutterfly.com !!!!!
*******************************************************
Nasze pierwsze wrażenia po wylądowaniu w Nowej Zelandii: że bardzo zielono, mnóstwo owiec, górzyście, piękne paprocie rosną tuż przy drodze, no i od razu czuć, że sporo chłodniej niż w Brisbane. Chciałoby się powiedzieć, że to tylko 2,5 godzinny lot dzieli Auckland od Brisbane, a jednak ogromna różnica klimatyczna.
UWAGA: Zajrzyj na nasza nowa strone travellingbutterfly.com !!!!!
*******************************************************
Nasze pierwsze wrażenia po wylądowaniu w Nowej Zelandii: że bardzo zielono, mnóstwo owiec, górzyście, piękne paprocie rosną tuż przy drodze, no i od razu czuć, że sporo chłodniej niż w Brisbane. Chciałoby się powiedzieć, że to tylko 2,5 godzinny lot dzieli Auckland od Brisbane, a jednak ogromna różnica klimatyczna.
Takich zapierających dech w piersiach widoków w Nowej Zelandii nie brakuje - to zdjęcie zostało zrobione z parkingu po drodze z Waitomo do Auckland |
Nasza podróż zaczęła się w Auckland, a właściwie od wylądowania w Auckland, gdyż stąd
szybciutko przemieściliśmy się na półwysep Coromandel (jedna z najlepszych stron turystycznych jaką dotąd przeglądałam). Kierowaliśmy się w kierunku
miejscowości Whangamata, gdyż chcieliśmy zobaczyć, jak wygląda największy festiwal w stylu lat
50tych oraz 60tych. Musimy przyznać, że niesamowite wrażenie zrobiły na nas samochody krążące
po ulicach, dosłownie jak w starych amerykańskich filmach. Do tego na ulicznych
scenach zespoły grały starą muzykę rockandrollową, sporo ludzi sie
poprzebierało w szerokie spódnice z podkolanówkami, czy gajerki z szelkami.
Szczerze polecamy, impreza nazywa się Beach
Hop i odbywa się co rocznie pod koniec marca lub na początku kwietnia.
Coromandel - w drodze do Cathedral Cove |
Następny punkt programu to Hot
Water Beach, gdzie samemu się wykopuje spa na plaży. Woda wypływająca spod
piasku na plaży jest tak gorąca, że można się poparzyć. Trzeba jednak sprawdzić,
o której godzinie w danym dniu jest odpływ (Hot Water Beach
czas odplywów) gdyż plaża w
trakcie przypływu jest zalewana wodą morską. Nam się trafiło, że
odpływ wypadł w godzinnach rannych, więc mogliśmy najpierw dosłownie rogrzać się
w naturalnym źródełku, a potem ruszyć do Cathedral Cove, kolejnej atrakcji na Coromandel.
Do Cathedral Cove można dotrzeć jedynie albo pieszo z miejscowości Hahei albo
dopłynąć łódka. Jest to naturalnie wyrzeźbione przez wodę przejście pod skałą z
jednej plaży na kolejną. Wygląda to naprawdę przepięknie, nic dziwnego żę stało
się miejscem akcji dla jednej z części filmu Narnia.
Cathedral Cove |
Kolejnym naszym celem wyprawy była Rotorua i tak nam się tam spodobało, że zostaliśmy w tej okolicy aż 3 dni. Miejsce to można w skrócie opisać, jako ogromne BBQ z wytryskującymi z ziemi gorącymi gajzerami. Ten powulkaniczny krajobraz to raj geotermalny i wprawił nas w istnych zachwyt naturą. Czegoś takiego jeszcze w życiu nie widzieliśmy, nad gorącą ziemią unosi się para z goracych źrodeł, a kolory brzegu jezior geotermalnych zminiają się od niebieskiego po żółty, pomarańczowy czy czerwony. Jest to fantastyczne miejsce do kontemplowania piękna natury i form ziemi.
Kolor zielony to algi, gorące woda wydobywa się regulranie czasmi przybierając zabawne formy bąbli |
Podczas wyjazdu spędziliśmy bardzo dużo czasu
w spa – w Rotorua właściwie każdy hotel czy camping ma swoje spa, takie gorące baseny z
mineralną woda, odwiedziliśmy również Polinezyjskie
Spa (kompleks basenów z
wodą o temperaturze od 37 do 42 stopni. W Rotorua odwiedziliśmy również wioskę
Te Puia z gajzerem wystrzelającym nawet do
30 metrów (jak wysoko woda wystrzela zależy od ciśnienia powietrza w danym dniu)
oraz pokazem Maorskich tańców oraz sztuki.
W okolicy zwiedziliśmy też dolinę Waimangu
oraz Wai-O-Tapu – położone niedaleko
Rotorua. Wszystkie te mniejsca są warte odwiedzenia i musimy przyznać, że tak
zróżnicowanego krajobrazu dawno nie widzieliśmy: formy powulkanicznych law oraz
jezior, malutkie gorące źródełka, bulgoczące wrzące błoto albo zielono zabarwione
rzeczki.
Wai-O-Tapu - jezioro geotermalne, pomarańczowa formacja to arszenik, woda może mieć nawet 80 stopni! |
Dolina Waimangu - spacer zajmuje ok. 4 godzin, niesamowite widoki, gorące źródła oraz czarne łabędzie |
Unosząca się dookoła para nadaje tym miejscom pewniej tajemniczości, a
rosnące przeolbrzymie paprocie sprawiają, że czujesz się jakby w innym
świecie. Z Rotoruą wiaże się najsłynniejsza Maoryska historia miłosna: Hinemoa and Tutanekai.Coś podobnego jak zakazana miłość Romeo i Julii, tyle że nie kończy się
tragicznie.
W Rotorua zobaczyliśmy też kiwi
i ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że te ptaki są wielkości kaczek czy
indyków. Jakoś w książce wyglądały na sporo mniejsze. Generalnie kiwi to jedno
z takich dziwolongów, które po prostu sporo mąci w podziałach przyrodniczych,
bo niby ptak, ale ma więcej wspólnego z ssakami niż z innmi ptakami. A i potrafi skakać i parskać,
naprawdę jest prześmieszny. Nie mamy zdjęć, bo kiwi są bardzo strachliwe, ale
więcej możecie poczytać o kiwi na stronie parku w którym byliśmy Rainbow Springs
Z Rotorua ruszylismy nad jezioro
Taupo, gdzie mieliśmy zrobić skydiving, ale niestety silny wiatr nam pokrzyżował
plany. W zamian znaleźliśmy czas na rafting z Rafting New Zealand (czyli spływ na pontonie po wzburzonej rzece) i wet zoorbing Zydro (czyli zjazd z górki w środku gumowej kuli). Po drodze odkryliśmy też, gdzie
powstaje tęcza! Po raz pierwszy widzieliśmy początek tęczy, zdradzę sekret, że
wydobywa sie z małej jaskini właśnie w pobliżu jeziora Taupo!
Rafting był niesamowity, a najbardziej podobał nam się surfing, utrzymywanie łódki pod prąd wody |
W Taupo znajdują się rownież
fantastyczne spa Taupo Hot
Springs ze zjeżdżalniami, które są pod otwartym niebem i trzeba przyznać, że
oglądanie księżyca i gwiazd wprost z gorącego basenu jest naprawdę
fantastycznym uczuciem. Ech i może nie uwierzycie, ale ja po raz pierwszy
zjechałam z wodnej zjeżdżalni...
Kolejnym naszym przystankiem była
miejscowość National Park, skąd wyruszyliśmy 20 km szlakiem górskim Tongariro Alpine Crossing w
Tongariro Parku Narodowym. Szlak ten prowadzi wsród kraterów oraz aktywnych wulkanów
i mieliśmy szczęście, że wiatr się na
tyle uspokoił, że pozwolono turystom ponownie wkroczyć w góry.
Mount Ngauruhoe czyli Mt Doom z Władcy Pierścieni |
Widoki zapierały
w dech piersiach. A dookoła tylko wyschła lawa, siarkowe jeziora i ogromne
wulkany. Jest to miejsce, które poslużyło za pierwowzór Mt Doom w filmie Władcy
Pierścieni (to ten buchający żarem wulkan gdzie mieszkał Sauron). A sama miejscowość
National Park ma atmosferę miejscowości w polskich górach, w każdym domku
kominek, kot i drewniany wystrój. W zimie pada tam śnieg i można pojeździć na nartach.
W drodze do National Park można podziwiać 3 wulkany, tego dnia niestety chmura wisiała nad czubkami...Następnego dnia my tam się wdrapaliśmy! |
Nasza grupa - Nic przewodniczka w pomarańczowym kasku |
Stąd ruszyliśmy do ostatniego
naszego przystanku, Waitomo, gdzie główną atrakacją jest Black Water Rafting, czyli łażenie po jaskiniach połączone z różnymi podziemnymi atrakcjami. Nam przypadła do gustu opcja ze
skakaniem po małych wodospadach i pływaniem w wielkich oponach. Wrażenia są pierwsza klasa, bo w jaskinich mieszka mnóstwo
świecących robaczków i jak sobie tak płyneliśmy w ciemnościach to mogliśmy
sobie patrzeć w górę i tak jakby gwiazdy nad nami świeciły. Do tego nasza
przewodniczka zaczeła śpiewać piosenkę z Titanica i jakoś tak romantycznie się
zrobiło, że można było całkiem zapomnieć o zimnie i ciemności.
Ogólnie
cała ta okolica Waitomo jest malowniczo położona, wśród małych zielonych
pagórków i to właśnie gdzieś tu ‘mieszkały’ hobity z Władcy Pierścienia.
Wygląda znajomo? Hmmm, nie udało nam się spotkać hobitów tylko owce, owce, owce... |
Nasza wycieczka skończyla się w
Auckland i z braku czasu, udało nam się tam zwiedzić jedynie centrum oraz
przepłynąć do Devonport. Ale generalnie w Auckland raczej trzeba się na zwiedzanie
poszczególnych dzielnic, niż konkretnych miejsc. Podziwialiśmy Auckland z wieży
widokowej Sky Tower,
z której można również skoczyć na linie albo przejść się dookoła niej na wysokości 192 m ponad ziemią! Tygodniowy pobyt w Nowej Zelandii mogę podsumować krótko: adrenalinowe wakacje w hobitowym spa.Więcej zdjęc na picasie
J
*******************************************************
UWAGA: Zajrzyj na nasza nowa strone travellingbutterfly.com !!!!!
*******************************************************
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz