Po przyjeździe do Port Douglas, zakwaterowaniu się i krótkim odpoczynku, wybraliśmy się na spacer do centrum w poszukiwaniu miejsca, gdzie można cos zjeść lub wypić. Po kilku minutach spaceru wzdłuż rzeki natknęliśmy się na tabliczkę ostrzegającą przed niedawno widzianym w tej okolicy krokodylem. A że było już ciemno, a w okolicy nie było latarni, wyobraźnia zaczęła szybko pracować i po kilku trzaskach w pobliskich zaroślach pospieszyliśmy dalej…
Rano pierwsze kroki skierowaliśmy na plażę, która okazała się wyjątkowo zatłoczona jak na australijskie warunki. Plaża jest ładna i długa (stad jej nazwa Four Mile Beach, czyli ‘czteromilowa plaża’). Na jej północnym krańcu znajduje się ścieżka spacerowa, która można się wspiąć na wzgórze skąd rozciąga się piękny widok na plażę i okolice.
Tropikalne śniadanie przy plaży Four Mile Beach :) |
Ostrzeżenia przed krokodylami i jadowitymi meduzami |
Meduzy są zagożeniem w lecie (listopad - kwiecień) |
Port Douglas to przyjemne miasteczko portowe, z historią sięgającą XIX w., mnóstwem sklepów, restauracji i eleganckimi hotelami. To bardzo popularny kurort wakacyjny wśród Australijczyków, ściągają tu krajowe gwiazdy i osobistości. Jedną z atrakcji miasteczka jest restauracja ‘On the Inlet’ w porcie, do której codziennie punktualnie o 17tej przypływa ogromna, ważąca 250kg, ryba z gatunku groper o imieniu George. Niestety w dniu w którym my tam byliśmy George najwidoczniej miał coś lepszego do roboty, lub postanowił zastrajkować, bo pomimo oczekujących go tłumów i przynęty w postaci ogromnej rybiej głowy, po prostu się nie pojawił. Musieliśmy się więc zadowolić filmikiem ze strony restauracji: http://www.portdouglasseafood.com/meet_george.html
Z Port Douglas ruszyliśmy na północ zatrzymując się w parku narodowym Mossman Gorge . Park ten stanowi część lasu tropikalnego Daintree Rainforest, który jest najstarszym lasem tropikalnym na świecie – jego wiek szacuje się na 180 mln lat!
Pracownik restauracji próbujący znęcić Georga przy pomocy rybiej głowy |
Oprócz typowych tras spacerowych po lesie, główną atrakcją parku są czyste i rześkie strumyki w których można się kąpać. Park jest zarządzany przez lokalne plemię Aborygeńskie Kuku Yalanji, dzięki czemu w punkcie informacyjnym można kupić lokalne wyroby artystyczne i spożywcze. Można się też wybrać z Aborygeńskim przewodnikiem na szlak i dowiedzieć się więcej o lokalnych roślinach, zwierzętach oraz o kulturze tego plemienia.
Kąpiel w strumieniu jest bardzo orzeźwiająca! |
Z Mossman Gorge ruszylismy na przylądek Cape Tribulation, o którym napiszemy już w następnym wpisie.
J&W
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz