Moje zdjęcie
UWAGA! UWAGA! TEN BLOG NIE BĘDZIE PRZEZ NAS UŻYWANY I ZOSTANIE WKRÓTCE PRZENIESIONY NA NASZA NOWĄ STRONĘ "Travelling Butterfly" (www.travellingbutterfly.com) Zajrzyjcie na nową stronę żeby śledzić co się z nami aktualnie dzieje! Pozdrawiamy. Julita & Wojtek

środa, 10 października 2012

Tropikalna Australia, czyli północne Queensland: Kuranda i Atherton Tablelands

Z Brisbane do Cairns jest ok. 1700 km (choć to wciąż Queensland), więc na pięciodniową wycieczkę jedyną sensowną opcją jest dostanie się tam samolotem. Po nieco ponad dwugodzinnym locie i odebraniu samochodu z wypożyczalni  pojechaliśmy prosto do pobliskiego miasteczka Kuranda, leżącego w regionie Atherton Tablelands.

Widok na zatokę w okolicy Cairns
Kuranda reklamuje się jako ‘wioska w lesie tropikalnym („village in  the rainforest”) i jest to bardzo popularne miejsce wśród turystów odwiedzających region Cairns. Główne atrakcje tej wioski to targ oferujący pamiątki, spacery po lesie tropikalnym, oraz  różne ogrody zoologiczne, takie jak ‘motylarnia’, ‘koala park’, ptaszarnia, oraz zoo z jadowitymi zwierzętami. Samo centrum Kurandy to zbiór kafejek i sklepików, składających się na "targ" - można tu kupić wyroby ze skóry krokodyla, obrazy, zdjęcia, lokalne produkty spożywcze (np. cukierki czy lody), a nawet kartki triumfalnie obrazujące przejechane ropuchy, które zostały tu sprowadzone w latach 40-tych XIX do walki ze szkodnikami, natomiast obecnie same szkodzą uprawom i zjadają rodzime insekty.

Widok na dolinę w okolicy Kurandy
Jazda samochodem do Kurandy zajmuje niecałą godzinę,  ale jeśli ktoś ma czas to można się tam dostać historyczną ciuchcią widokową założoną w 1891 roku (Scenic Rail) albo kolejką linową o długości 7.5 km (Skyrail). Podobno obie formy transportu oferują piękne widoki, ale są dość czasochłonne – na przejazd każdą z nich w jedną stronę trzeba przeznaczyć ok. dwie  godziny (w przypadku kolejki linowej w ten czas wliczone są też przystanki na krótkie spacery po lesie), oraz dość drogie – koszt to ok. $70 za powrotny bilet każdą z kolejek i ok. $100 jeśli chcemy do Kurandy jechać jedną kolejką, a wrócić drugą (jeśli nie mamy własnego samochodu, dodatkowo trzeba jeszcze dopłacić za transport z Cairns do stacji kolejki).



Pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy było Batreach Rescue Centre, czyli ośrodek opieki nad chorymi i rannymi nietoperzami i innymi zwierzakami. Batreach mieści się w prywatnym domu i prowadzony jest przez wolontariuszy, nie jest to więc komercyjne zoo jak inne tego typu miejsca w Kurandzie. Nietoperze trafiają tam, bo są chore albo ranne, np. mają połamane skrzydełka i nie są w stanie się same nakarmić. Okoliczni mieszkańcy po prostu dzwonią i podają informacje o lokalizacji nietoperzy i wolontariusze zabierają je do schroniska. Nasza pierwsza reakcja była taka, że oglądane z bliska nietoperze wcale nie są brzydkie, a właściwie są bardzo podobne do małych piesków tyle, że mają błoniaste czarne skrzydła. Druga obserwacja jest taka, że są one aktywne również w ciągu dnia, chociaż dotyczy to tylko tych dużych gatunków (np. Flying Fox).  Kolejne spostrzeżenie, że lubią wygrzewać się na słońcu i się czyścić. Niestety nietoperze są w Queensland traktowane jak szkodniki i nowy premier stanu Campbell Newman wydał niedawno rozporządzenie zezwalające na strzelanie do nietoperzy.


Nowo narodzony  nietoperz z gatunku Flying Fox
W Batreach zobaczyliśmy też po raz pierwszy pasiastego possuma (czarny w białe paski), który żyje tylko w tropikalnym klimacie, oraz rodzinę gliderów (dosł. "szybowców"), czyli małych zwierzątek, podobnych do possumów, które mają przednie i tylne łapki połączone specjalną błoną skórną, którą rozpościerają i używają do "przelatywania" między drzewami nawet do 100 metrów! 

Pasiasty possum - żyje tylko w tropikalnych lasach
Rodzina gliderów
Następnie wybraliśmy się na krotki spacer po lesie tropikalnym – ten rosnący w tej okolicy uważany jest za jeden z najstarszych lasów tropikalnych na świecie. Końcowy fragment trasy przebiega wzdłuż rzeki, gdzie można zobaczyć kolejkę Skyrail, a kończy się na uroczej stacji kolejowej w stylu "tropikalno-kolonialnym", skąd odjeżdżają pociągi Scenic Railway do Cairns.


















Ostatnią atrakcją, którą zwiedziliśmy w Kurandzie była ‘motylarnia’ – jedno z największych tego typu miejsc na świecie. To ‘zoo dla motyli’ składa się z otoczonego siatką ogrodu z tropikalną roślinnością,  jeziorkami i wodospadami, nad którymi latają stada motyli. W zależności od pory roku, jednorazowo znajduje się tam od 500 do 2000 motyli. Jest ich kilka odmian, w tym wielkie czarne, które są jadowite (ale niegroźne dla ludzi) oraz chyba najpiękniejsze ze wszystkich błękitne motyle Ulysses.



 
 

Ulysses
Oprócz ogrodu z motylami, znajduje się tam też sterylne laboratorium, w którym motyle są rozmnażane. Tropikalne motyle żyją od kilkunastu dni do maksymalnie jednego roku, a tylko jeden na tysiąc z nowonarodzonych motyli dożyje w naturze wieku dorosłego, więc taka motylarnia musi dbać o to, żeby populacja była stabilna. Pracownicy zbierają więc codziennie jaja motyli, które wyglądaja jak mikroskopijne kulki przyczepione do liści (każdy rodzaj motyli znosi jaja tylko na jednym gatunku liści, ta ‘wybredność’ motyli pomaga jednak bardzo w zbieraniu jaj), i przenoszą je do laboratorium, gdzie w sterylnych warunkach wykluwają się gąsiennice, które następnie przeobrażają się w motyle.


Na tej roślinie widać wyraźne złożone jaja (to te małe kulki)
Kilkudniowa poczwarka w laboratorium

Dojrzała poczwarka - prawda że wygląda jak 'alien'?


Po wizycie w motylarni opuściliśmy Kurandę i wyruszyliśmy na dalsze zwiedzanie płaskowyżu Atherton Tablelands. Najpierw zajechaliśmy do 250 metrowych wodospadów Barron Falls, gdzie po krótkim spacerze przez las dociera się do punktu widokowego na wodospad. Można też przejść się trochę dalej i kąpać się w jeziorku na górze wodospadu, ale my nie mieliśmy na to czasu.

Wodospad Barron Falls
Potem przejechaliśmy przez miasteczka Mareeba i Atherton, w tych okolicach znajdują się liczne plantacje kawy i wytwórnie wina z owoców tropikalnych. To tu można podziwiać ogromne drzewo figowe  ‘The Curtain Fig Tree’ – jedno  z największych drzew w tym regionie. W tej okolicy można się natknąć na drzewne kangury, niestety tym razem ich nie wypatrzyliśmy.  Zatrzymaliśmy się na chwilę w ładnym miasteczku Yungaburra, gdzie znajduje się kilka ciekawych budynków, z których wyróżnia się zabytkowy pub. Okolica jest prześliczna i doceniana przez fotografów, natknęliśmy się tam na dwie sesje ślubne. Pobliską rzekę zamieszkują dziobaki (platypusy); chyba musi ich być tam sporo, bo nam udało się zobaczyć jednego jak tylko znaleźliśmy się na specjalnie wybudowanej platformie obserwacyjnej.

Ślub pod wielkim drzewem figowym





Znak ostrzegający przed kangurem drzewnym



Platypus czyli dziobak
Naszym ostatnim przystankiem pierwszego dnia było jezioro Eacham niedaleko Yungaburra, które przypomniało nam polskie jeziora, no może z wyjątkiem żółwi wodnych, które tłumnie je zamieszkują. Jezioro wydaje się bardzo popularne zarówno wśród okolicznych mieszkańców jak i turystów, więc znajdują się tu wszelkie wygody: toalety, stoliki piknikowe i oczywiście elektryczne grille...

 
  
Nad jeziorem Eacham pospacerowaliśmy do zachodu słońca, a potem pojechaliśmy prosto do miejsca naszego pierwszego noclegu, czyli Mission Beach. Ale o Mission Beach już w następnym odcinku...

J&W



piątek, 28 września 2012

Tropikalna Australia, czyli północne Queensland: Zapowiedź

Ten krótki post to tylko zapowiedź naszej kolejnej wycieczki: jutro rano wylatujemy do Cairns i następne pięć dni spędzimy zwiedzając tą tropikalną część Queensland.

Ogólny plan wycieczki to (zobacz mapkę):

Mission Beach: http://www.missionbeachtourism.com/  Czytaj post z naszej wyprawy
Kuranda i Atherton Tablelands: http://www.kuranda.org/ Czytaj tu o naszym dniu w Kurandzie
Cairns i Wielka Rafa Koralowa: http://www.greatbarrierreef.org/ Czytaj tu o naszej wycieczce
Port Douglas i Mossman Gorge: http://www.mossmangorge.com.au/ Czytaj post o naszej wizycie
Cape Tribulation: http://www.capetribulation.com.au/ Czytaj więcej o naszej wyprawie

Źródło: Google Maps

W planach mamy chodzenie po górach, nurkowanie na Wielkiej Rafie Koralowej, kąpiele w oceanie i w leśnych jeziorkach, wycieczkę łódkami po rzece, odwiedzenie kilku parków narodowych i kilku Zoo, i kto wie co jeszcze…Mamy też nadzieję, że uda nam się zobaczyć krokodyle oraz kazuary żyjące na wolności.

Dokładną relację zamieścimy w kilku odcinkach po powrocie, więc zaglądajcie często na bloga. Tymczasem, mamy zamiar zamieszczać też krótkie wpisy używając naszego konta na Facebooku: http://www.facebook.com/pages/Julita-i-Wojtek-w-Krainie-Kangurow/231194470245831

Jeśli ‘polubicie’ tą stronę to będziecie dostawać notyfikacje na bieżąco.

Do zobaczenia!

J & W

czwartek, 20 września 2012

Wystawa zwierząt hodowlanych i demolka samochodów czyli Beaudesert Show

Każdy region w Australii obchodzi w swojej stolicy święto zwierząt, na którym hodowcy prezentują swoje zwierzęta, a przy okazji odbywa się festyn, z jarmarkiem, muzyką, różnymi konkursami i oczywiście fajerwerkami. W Brisbane ta coroczna wystawa zwierząt nazywa się Royal Queensland Show albo krócej EKKA (od słowa Exhibition) i przyciąga dosłownie tłumy z całego stanu (ok. 600 tys. odwiedzających w ciągu 10 dni). Jest to tak ważna impreza, że z tej okazji w Brisbane nawet jeden dzień jest wolny od pracy (zawsze jest to druga albo trzecia środa sierpnia). My słyszeliśmy o EKKA różne opinie, że w sumie raz warto się wybrać, ale też że tłumy, że komercja i drożyzna...



Zamiast na EKKA postanowiliśmy się więc wybrać na mniejszą wystawę, Beaudesert Show, które odbywa się jak nazwa wskazuje w Beaudesert, stolicy pobliskiego regionu Scenic Rim. Impreza okazała się bardzo ciekawa i popularna wśród okolicznych mieszkańców. Beaudesert liczy ok. 5 tys. mieszkańców, więc chyba wszyscy z tego miasteczka pojawili się tam na wieczornym pokazie fajerwerków.


A jak wygląda taka wystawa? Teren podzielono na sektory, przeznaczone dla różnych zwierząt. Dominowały krowy różnych odmian (były śmieszne białe z garbami na szyi, oraz brązowe z białymi twarzami), ale były również konie, kucyki, kozy, owce, duża wystawa psów, ‘sektor drobiowy’ oraz część przydzielona dla matek z nowo narodzonymi zwierzątkami. Zwierzęta w każdej kategorii były oceniane, a na zwycięzców czekały szarfy oraz nagrody w rodzaju czajnik elektryczny czy mikser :)



Oprócz wystawy zwierząt były też inne atrakcje, jak zagroda z małymi zwierzętami z którymi można się było pobawić, tzn. pogłaskać albo poczesać lamę, owcę, kozę albo prosiaczka; konkurs rąbania drzewa dla drwali, wystawa sztuki lokalnych artystów, konkurs na najpiękniejszy bukiet kwiatowy, wystawy kosiarek, traktorów czy sprzętu kempingowego, konkurs dojenia krów, konkurs na farmera roku, pokazy skoków na koniach, strzyżenia owiec czy robienia kiełbasy!




Gwoździem programu dziennego była popołudniowa parada nagrodzonych krów różnych odmian, połączona z paradą konnej policji oraz paradą samochodów (tzw. BeautUtes Parade), które też startowały w osobnym konkursie. 

 

Jednak głównym hitem imprezy był wieczorny program rozrywkowy. Zaczął się od prezentacji przerabianych samochodów (utes) i ogłoszenia zwycięzców różnych kategorii, po czym kierowcy mogli popisać się swoimi umiejętnościami, kręcąc kółka na trawie (a przy okazji ochlapując widownię). 

Następnie odbył się pokaz jazdy na koniach, zaprezentowany w formie historii ‘Men from Snowy River’ o Australijskich pionierach, z jeźdźcami na galopujących koniach strzelającymi z bicza. 


Wieczór został tez uświetniony przez całkiem przyzwoity pokaz fajerwerków, który jak się wydawało był główna atrakcją imprezy dla wielu osób.


No i na koniec prawdziwa rozrywka dla mas: demolka samochodów wskrzeszonych ze złomowiska. Wygląda to tak, że kilkanaście samochodów, a właściwie kadłubów bez szyb, świateł i innych zewnętrznych elementów, za to często z dodanymi z przodu ‘pługami’ czy też innymi akcesoriami wspomagającymi uszkadzanie przeciwników, jeździ w kółka atakując się nawzajem do chwili, gdy zostanie tylko jeden pojazd będący w stanie się poruszać...


Ta demolka również odbywa się z podziałem na kategorie, w jednym z wariantów samochody mają doczepione przyczepki, zaprojektowane według fantazji właścicieli – jeden samochód jeździł z doczepionym toi-toiem, inny z dmuchanym rekinem. 


W innym wariancie samochody dostawały punkty za skakanie z ramp i spektakularne dachowania po takich zeskokach (tzw. rollover). Większość samochodów lądowała jednak na dachu i wtedy ekipa 8 strażaków musiała je ręcznie przewracać z powrotem na koła. Szczerze się przy tym uśmialiśmy!


Cała impreza jest naprawdę bardzo widowiskowa, szczególne owacje wzbudzały samochody, które wyglądały już na totalnie zmaltretowane - na przykład sypiące iskrami i buchające dymem spod maski – a pomimo to walczące dalej. 


Zwycięzca zgarnął 2 tysiące dolarów oraz uściski i gratulacje od widzów – na zakończenie imprezy wszyscy wbiegli na trawę, żeby pogratulować mistrzowi demolki.  

 
Wygrał samochód numer 5 - ten  biały i jak widać kierowca musiał wydostać się przez przednią szybę
J&W

niedziela, 16 września 2012

Przepis na niedzielne popołudnie: jazz w winiarni

Normanby Wines w Harrisville w regionie Scenic Rim jest jedną z małych winiarni, których jest mnóstwo w Australii. Queensland nie jest winiarska potęga, i nie ma tu tak znanych regionów jak Barossa Valley w Południowej Australii, czy Hunter Valley w Nowej Południowej Walii, czego przyczyną jest zbyt gorący klimat. Pomimo tego w południowej części stanu jest też sporo małych winiarni produkujących wino z uprawianych lokalnie szczepów. Atrakcją dla miłośników wina może być to, że w takich miejscach można spróbować gatunków rzadko dostępnych w sklepach czy dużych winiarniach. Na przykład Normanby Wines oprócz klasycznego Shiraz czy Verdelho, produkuje takie gatunki jak Chambourcin, Durif, czy biały Shiraz.

Widok na okolicę z Normanby Wines
Winiarnie w Australii organizują dość regularnie różne imprezy muzyczne, które zazwyczaj nazywają się A Day on the Green, Opera in the Vineyard czy Jazz in the Vines – największe to te imprezy organizowane w Hunter Valley. A jak my trafiliśmy akurat tutaj? Podczas jednej z naszych ostatnich wycieczek do regionu Scenic Rim w pobliżu Brisbane wzięliśmy z punktu informacyjnego w Boonah ulotkę o imprezie jazzowej organizowanej w jednej z lokalnych winiarni, Normanby Wines. Pomyśleliśmy, że może być to fajny pomysł na spędzenie niedzielnego popołudnia i nie pomyliliśmy się.

Fassifern Five z wokalistką Jane, którą wcześniej spotkaliśmy występującą w Brisbane Jazz Club
Chociaż niedzielny Jazz in the Courtyard w Normanby Wines z pewnością nie dorównuje rozmachem imprezom z Hunter Valley, to może oczarować kameralną atmosferą: zespół jazzowy ‘Fassifern Five’ to dobrzy znajomi właścicieli winiarni, mieszkający w okolicznym Boonah, chyba podobnie jak większość klientów w tym dniu. Byliśmy na tej imprezie pewnego rodzaju atrakcją, bo wyglądało na to, że większość ludzi się zna, więc my oczywiście rzucaliśmy się w oczy. W przerwach miejscowi zagadywali nas o to, skąd jesteśmy, jak długo mieszkamy w Australii, czy nam się podoba itp.


Zespół grał bardzo przyjemnie, serwując jazzowe standardy, ale doszły też ponadprogramowe atrakcje: recytacja wierszy (tzw. Bush Poetry) oraz występ 85-letniego pana, który zaczął trenować śpiewanie zaledwie 6 lat temu. Wspomniał nam, że przeżył już kilka wylewów, pochował żonę, ale wciąż ma pasję.

 

Chyba warto wspomnieć, że w cenie biletu na koncert było też jedzenie, nie sądziliśmy jednak, że najemy się aż tak bardzo (miały być tylko przekąski, a okazały się były całe góry pasztecików, klopsów, oraz ogromne hamburgery…). 


Dobre wino, przyjemna muzyka, słońce i piękne widoki na okolice – to chyba idealny przepis na niedzielne popołudnie :)

W

czwartek, 6 września 2012

Brisbane Festival

Brisbane festiwal to święto miasta, w czasie którego kultywuje się sztukę, muzykę oraz taniec. Troszkę przypomina to dnia miasta obchodzone w Polsce, tyle że tu w Brisbane ta impreza trwa aż trzy tygodnie i zapraszani są nie tylko najlepsi artyści australijscy, ale również z całego świata. Na zakończenie festiwalu jest zawsze pokaz fajerwerków w centrum miasta, na który dosłownie ściągają tłumy. Od zeszłego roku festiwalowi towarzyszy również codzienny pokaz laserowy nad rzeką, troszkę to jest podobne do cowieczornego pokazu w Hong Kongu (chociaż na mniejszą skalę i nie tak ‘krzykliwe’).
Fajerwerki nad Story Bridge, najstraszym mostem w Brisbane
Fajerwerki nad rzeka
Większość imprez jest płatna, ale zawsze jest kilka takich dla mas, jak np. pokaz fajerwerków, koncert muzyki klasycznej pod gwiazdami czy kameralne koncerty przy centrum kulturalnym w tzw. Wunderbar, czyli barze pod gołym niebem. 


W tym roku nie ma niestety opery na otwartym powietrzu – w zeszłym roku zaoferowali darmową La Traviata, która widzieliśmy już po raz piąty, ale wciaż zachwyca! (Pierwszy raz widzieliśmy tę operę również pod gołym niebem tyle że w Central Parku w NY, potem 3 razy w Londynie). 

La Traviata pod gwiazdami
W zeszłym roku poszliśmy na przedstawienie Chińskiego Teatru Narodowego – Rhinoceros in Love – sztuka ta osiągnęła największy sukces w nowoczesnym teatrze w Chinach, obejrzało ją tam ponad milion osób. Na nas również zrobiła ogromne wrażenie i każdemu polecamy, jeżeli będziecie gdzieś mieli okazję obejrzeć. 

Rhinoceros in Love - przedstawienie Chińskiego Teatru Narodowego
W zeszłym roku występowała też Kimbra, to ta wokalistka, która śpiewa u boku Gotye w piosence ‘Somebody that I used to know’, która w Australii wygrała w wielu plebiscytach na piosenkę roku 2011. Wiemy, że ta piosenka była również popularna w Polsce, podobno głównie przez pewną reklamę, w której robiła za podkład muzyczny…

Spiegeltent na King George Square, w którym odbywają się codziennie koncerty i grane są sztuki. Na plakacie reklama koncertu Kimbry
W zeszłym roku nie daliśmy rady uczestniczyć w zbyt wielu wydarzeniach, bo akurat w czasie festiwalu pojechaliśmy do Polski. Ale w tym roku sobie troszkę odbijemy, i z pewnością pójdziemy posłuchać Archie Roach’a – to folkowy aborygeński wokalista. Wybieramy się też na Symphony under the Stars, czyli koncert muzyki klasycznej pod gołym niebem, koncert James Morrison’a - najsłynniejszego australijskiego muzyka jazzowego oraz na przedstawienie La Soiree oraz Tender Napalm teatru La Boite. Na tegoroczny festiwal zaproszono międzynarodowe gwiazdy: Rufusa Wainwrighta, Hamburski balet oraz wiedeński chór chłopięcy.

Tłumy na South Bank ogladające pokaz laserowy. W tym roku większość imprez festiwalowych odbędzie się w tym miejscu
Generalnie warto odwiedzić Brisbane we wrześniu nie tylko ze względu na wiosnę, ale właśnie, żeby skorzystać z oferty Brisbane Festival – może w przyszłym roku?
Interaktywna instalacja sztuki nowoczesnej
Teatr uliczny

Zdjęcie powyżej zostało zrobione w trakcie tegorocznego festiwalu, po przedstawieniu La Soiree. Czy ktos zgadnie dlaczego trzymam rakietę tenisową bez żyłek?

J