Moje zdjęcie
UWAGA! UWAGA! TEN BLOG NIE BĘDZIE PRZEZ NAS UŻYWANY I ZOSTANIE WKRÓTCE PRZENIESIONY NA NASZA NOWĄ STRONĘ "Travelling Butterfly" (www.travellingbutterfly.com) Zajrzyjcie na nową stronę żeby śledzić co się z nami aktualnie dzieje! Pozdrawiamy. Julita & Wojtek

środa, 12 czerwca 2013

Coś o Australijczykach

Dziś trochę nietypowy post – zamiast opisu jakiegoś miejsca, postanowiliśmy napisać coś na temat ludzi, czyli Australijczyków.

Od początku naszego pobytu w Australii jesteśmy zachwyceni wieloma rzeczami: słoneczną pogodą, skaczącymi kangurami, sennymi koalami, kolorowymi papugami, pysznymi owocami, basenem w przydomowym ogródku, wyluzowaną atmosferą w pracy. Pewnie moglibyśmy wyliczać jeszcze wiele innych drobnych rzeczy, ale to co nas najbardziej urzekło to Australijczycy, ich uśmiech na twarzy, pogodne usposobienie, życzliwość dla innych oraz rodzinny sposób spędzania czasu wolnego. A oto przykłady Australiskiej życzliwości wzięte z naszego doświadczenia:

Pierwsze dni naszego pobytu w Brisbane i mamy juz dwa przypadki, kiedy Australijczycy okazali sie dla nas bardzo mili. Pierwszego dnia w Brisbane mieliśmy kilka spraw do załatwienia miedzy innymi sfinalizowanie otwarcia konta w banku. Tak się też złożyło, że mieliśmy też potwierdzić przez email oglądanie mieszkania do wynajęcia, ale mieliśmy nieco utrudniony dostęp do internetu i nie mogliśmy sprawdzić naszych emaili. No więc przy okazji otwierania konta, zapytaliśmy półżartem panią z banku, czy nie pozwoliłaby nam sprawdzic prywatnego emaila w swoim komputerze. Nie zawahała się ani na chwilkę, po prostu przekręciła w naszą stronę monitor i podała klawiaturę. Ależ to był miły gest z jej strony!

Widok z jednego z balkonów domu w którym już dwa razy spędziliśmy czas na wybrzeżu
Nasz pierwszy nocny spacer po Brisbane zakończył sie nieoczekiwanie koncertem. Przechodząc po uliczkach Fortitude Valley zachęceni muzyką na żywo i tłumem ludzi, skierowaliśmy swoje kroki do jednego pubów. Po usłyszeniu ceny wejściówek, chcieliśmy sie odkręcić na pięcie, a tu nad naszymi głowami pojawiłą sie machająca ręka z biletami i miły pan zakomunikował, że ma dwa wolne bilety i chętnie je nam odstąpi! Oczywiscie skorzystaliśmy z propozycji i tym sposobem zaliczyliśmy koncert Jona Stevensa – znanego w Australii muzyka. Jak pisaliśmy ostatnio, widzieliśmy go też w trakcie Blues Festival (w tym poście jest krótki filmik z jego koncertu) i zobaczymy go ponownie już za parę dni w musicalu Jesus Christ Superstar.

Mieszkaliśmy w Brisbane zaledwie kilka tygodni, kiedy jeden z kolegów z pracy mimochodem zaproponowal nam klucze do domu swoich teściow, którzy akurat wyjechali na wakacje. A że dom jest na wybrzeżu, nad samym oceanem, to chyba nie muszę dodawać, ze mieliśmy wspaniały weekend i do tego za free. W tym roku teściowie kolegi ponownie wyjechali na wakacje i tym razem zamieszkalimy w ich domu na cały tydzień. Pobyt tam to zawsze ogromna przyjemność i doskonałą terapia, bo dom jest 4-poziomowy z przeszklonymi ścianami, widokiem na ocean i małym wewnętrznym ogródkiem. Najlepsze jest to, że nigdy nawet nie poznaliśmy właścicieli… Pomyślcie, czy znacie kogoś, kto pozwoliłby mieszkać w swoim domu obcym ludziom – znajomym zięcia z pracy?

Czy przypadkowo poznani ludzie mogą stać się twoimi przyjaciółmi? Ależ jak najbardziej! Będąc któregoś razu na spacerze w parku, zaczęliśmy rozmawiać ze starszą parą, Warrenem i Ivy, która akurat tam miała piknik. Od tamtej pory regularnie sie odwiedzamy, piszemy, poznaliśmy ich dzieci, wnuki itd.  Uwielbiamy ich historie, porady dotyczace podróżowania po Australii oraz pyszne tosty, którymi nas częstują, gdy tylko pojawiamy się u nich w domu.

Warren & Ivy
A oto kolejne przykłady bezinteresownej życzliwości, której doświadczyliśmy w Austrtalii. Sylwestrową noc w 2011 spędzaliśmy w Nambucca Heads w Nowej Południowej Walli i wieczorem wybraliśmy sie na kolację. Byla to mała miejscowość z niewielkim wyborem miejsc gdzie można coś zjeść. No i akurat restauracja najbliższa od naszego campingu nie miała licencji na sprzedaż alkoholu, można za to było przynieść tam swoje piwo lub wino (to często spotykany w Australii system). Kelenrka powiedziała, że może w pobliskim sklepie coś dostaniemy, ale nie była pewna czy będzie on jeszcze otwarty. Ku naszemu zdziwieniu para siedząca przy pobliskim stoliku wstała i podeszla do nas mowiąc, żebyśmy się nie fatygowali do sklepu, bo on i tak na pewno jest zamknięty i że oni mają zapas w bagażniku i że mogą się z nami podzielić. Dostaliśmy więc w prezencie portugalskie wino i dwa piwa, oczywiście za free.

Innym razem po zrobieniu ogromnych zakupów w sklepie ze sprzętem do nurkowania, pani sprzedawczyni zauważyła nas sunących z zakupami po ulicy. Właśnie skończyła swoją zmianę i wracała do domu, więc zatrzymała sie i zapytała się czy nas nie podwieźć! Oczywiscie nie odmówiliśmy.

Oprócz tych ‘większych’ wydarzeń, często spotykają nas po prostu miłe gesty: ktoś nas kiedyś przepuścił przez swój ogródek, żebyśmy nie musieli iść na około, barman w pubie albo właściciel sklepu doradzili, które piwo czy woda jest tańsza, zamiast próbować nas ‘orżnąć’, przed przyjazdem do Brisbane dostaliśmy wiele porad od nieznajomych nam ludzi w sprawie szukania mieszkania i innych praktycznych rzeczy, poznana na jazzie starsza pani wzięła od nas adres i przysyła nam kartki, pan listonosz widząc, że mam okropne zachrypiałe gardło, przyniósł mi tabletki z apteki itp itd.

Dzięki takim małym i większym gestom poczuliśmy się tutaj naprawdę jak w domu. A takie nawet najbardziej błahe przejawy życzliwości w codziennym życiu potrafią sprawić, że humor poprawia się na cały dzień! To wszystko pewnie przez to wiecznie świecące słońce ;-)

J&W

3 komentarze:

  1. Witam

    Bardzo ciekawy post, chciało by się żeby tak było wszędzie. A powiedzcie jak Australia wypada pod względem bezpieczeństwa na co dzień ?. Waszego bloga czytam od dłuższego czasu, fajnie to wszystko opisujecie i dużo zdjęć umieszczacie przez co fajnie się to ogląda i czyta. Moim marzeniem jest Australia i mam nadzieje że uda mi się znaleźć pracę i przeprowadzić się do krainy kangurów i misiów koala :).

    Pozdrawiam
    Marcin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesc Marcin, zapewniamy ze nie przekolorowalismy Australijskiej rzeczywistosci. Tu w Brisbane bardzo bezpiecznie i spokojnie, a przynajmniej w tej czesci w ktorej my mieszkamy. Dzieki za mile slowa o naszym blogu. Uwierz ze marzenia sie spelniaja, jezeli szczerze pragniesz sie tu przeprowadzic to zacznij ku temu dazyc. Mozna sie tez tu przeprowadzic nie majac pracy, i dopiero na miejscu zaczac. Zyczymy powodzenia w realizacji marzen! J&W

      Usuń
  2. Australia ogolnie biorac jest super bezpieczna ! No chyba ze lubisz chodzic o 3 nad ranem pijany ...lol

    OdpowiedzUsuń