Moje zdjęcie
UWAGA! UWAGA! TEN BLOG NIE BĘDZIE PRZEZ NAS UŻYWANY I ZOSTANIE WKRÓTCE PRZENIESIONY NA NASZA NOWĄ STRONĘ "Travelling Butterfly" (www.travellingbutterfly.com) Zajrzyjcie na nową stronę żeby śledzić co się z nami aktualnie dzieje! Pozdrawiamy. Julita & Wojtek

wtorek, 16 października 2012

Tropikalna Australia, czyli Północne Queensland: Mission Beach

Do Mission Beach dojechaliśmy już po zachodzie słońca, i głównie marzyliśmy o tym, żeby wysiąść z samochodu i pójść na kolację.  Po zakwaterowaniu w Rainforest Motel właściciel zaoferował nam voucher na darmowe drinki w barze na plaży, więc nie mogło się ułożyć lepiej. Wieczorem nie było zbyt dużo widać, więc obejrzenie plaży musiało poczekać do rana i właśnie tam skierowaliśmy pierwsze kroki zaraz po śniadaniu. I po prostu oniemieliśmy, gdyż plaża jest niesamowicie piękna. Przewodnik tego tak nie opisał.

Plaża w Mission Beach
Jest bardzo przestronna, z ogromnymi palmami kokosowymi oraz bardzo spokojną wodą, z widokiem na okoliczne wyspy m.in. Dunk Island.  Przypomniało nam to bardzo plaże w Indiach czy na Sri Lance, więc jeśli ktoś ma ochotę na ‘egzotyczną’ plażę w Australii to Mission Beach jest dobrą opcją.



Naszym głównym celem wyprawy do Mission Beach były kazuary, czyli ogromne ptaki nieloty, przypominające prehistoryczne strusie. Odkąd tylko się tu pojawiliśmy, co chwila witały nas przeróżne,  czasem całkiem fantazyjne, znaki drogowe zwracające uwagę na kazuary kręcące się po okolicy :) Nic dziwnego, że nasze oczekiwania w kwestii były dość wysokie...





Szybko wybraliśmy się więc do pobliskiego punktu informacyjnego, aby wypytać, gdzie najłatwiej zaobserwować te niesamowite ptaki. Tam doradzono nam trzy miejsca, więc z mapką w ręku ruszyliśmy na tropienie kazuarów. Najpierw wybraliśmy się nad Lacey Creek i był to przemiły spacer wzdłuż strumienia, było tam tak zielono, a dookoła śpiewały ptaki, nad głowami przelatywały niebieskie motyle Ulysses, że poczuliśmy się niemalże jak w raju. Jednak ani śladu kazuara…  



Pojechaliśmy więc do następnego miejsca Licuala National Park. Zbliżało się już południe i było naprawdę gorąco wybraliśmy więc jeden z krótszych szlaków Fan Palm Track, który wziął swoją nazwę od palm mających liście jak okrągłe wachlarze. 


Po jakiś 15 min zaczynaliśmy się już poddawać i pocieszać się, że do trzech razy sztuka, że może uda nam się w ostatnim miejscu...Wtedy dosłownie przed nami pojawił się ogromny ptak. W tym momencie wszystkie aparaty i kamery poszły w ruch; kazuar nas nie widział, albo postanowił nas ignorować, więc do woli mogliśmy robić zdjęcia i kręcić filmy, trzymając się na dystans ok. 5-10 metrów. 


Kazuary w przeciwieństwie do strusi mogą być agresywne i zaatakować ludzi, szczególnie gdy bronią swoich dzieci, więc w parkach stoją tablice ‘Be cass-o-wary’ ostrzegające się przed zbliżaniem do nich; nie wolno też ich karmić.


Kazuary to bardzo duże ptaki nieloty osiągające nawet wysokość 2 metrów, biegają z szybkością 50 km/h i mogą skakać na wysokość do1,5 metra! Ich jaja są tylko nieco mniejsze od jaj strusich. Potrafią dobrze pływać i nawet w dają sobie radę z pływaniem w oceanie. Są one z tej samej grupy ptaków, co strusie czy kiwi i obecnie na wolności zamieszkują tylko Nową Gwinę oraz północą wschodnie Queensland. Cyklon Yasi z 2011 wyniszczył ok. 20% lasów zamieszkałych przez te ptaki. Szacuje się, że w okolicy Mission Beach pozostało około 1700 osobników. My mieliśmy szczęście zobaczyć jednego z nich, wydaje się nam, że to był młody samiec.


Po tak niesamowitym przeżyciu  ruszyliśmy w kierunku Cairns zatrzymując się po drodze w dwóch uroczych miejscach. Pierwszy to Josephine Falls, gdzie można się kąpać i ślizgać ze skał. Podobno jest to jeden z najpiękniejszych wodospadów w tropikalnym Queensland i często jest wykorzystywany w spotach reklamowych. 

Jeziorko do pływania w parku Josephine Falls
W drodze z Mission Beach do Cairns mija się wiele plantacji bananów - region ten słynie z przysznych bananów
Następnym przystankiem były Babinda Boulders, gdzie strumień malowniczo przepływa wśród ogromnych głazów, tworząc niekiedy rozlewiska, w których można się kąpać. A wszystko to w lesie tropikalnym, naprawdę ciężko się zdecydować w którą stronę patrzeć. Woda jest dość chłodna, jednak w upalny dzień taka kąpiel to idealna forma odpoczynku. Warto wspomnieć, ze Babinda Boulders to ważne miejsce dla Aborygeńskiej społeczności, które przypisuje powstanie tego rozlewiska tragicznej miłości młodej dziewczyny oraz wojownika z innego plemienia. 



J&W

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz