Moje zdjęcie
UWAGA! UWAGA! TEN BLOG NIE BĘDZIE PRZEZ NAS UŻYWANY I ZOSTANIE WKRÓTCE PRZENIESIONY NA NASZA NOWĄ STRONĘ "Travelling Butterfly" (www.travellingbutterfly.com) Zajrzyjcie na nową stronę żeby śledzić co się z nami aktualnie dzieje! Pozdrawiamy. Julita & Wojtek

niedziela, 23 października 2011

Fiji - raj tropików


Nie potrzebowaliśmy dużo czasu, żeby wybrać miejsce na naszy pierwszy wyjazd wakacyjny poza Australię, oczywiście padło na Fiji.  W sumie jak sie spojrzy na mapę świata, to widać, że z Australii prawie wszędzie jest daleko, więc Australijczycy przeważnie spędzają wakacje albo w Australii, albo na Fiji, albo na Bali. Dla nszych australijskich kolegów więc wakacje na Fiji to nic szczególnego, natomiast dla Europejczyków wyspy południowego Pacyfiku to jedno z najbardziej odległych i egzotycznych miejsc na świecie, przywołujące na myśl błękitną wodę i białe plaże otoczone palmami. Nam ta część świata utknęła w głowie jeszcze na studiach, gdy czytaliśmy o badaniach antropologicznych prowadzonych na mieszkających tam tubylcach, między innymi przez Bronisława Malinowskiego.


I wreszcie nasze marzenie się spełniło w bardzo zresztą prosty sposób – Fiji jest tylko 3,5 h lotu od Brisbane, a do tego odpadają zwykłe niedogodności związane z długą podróżą i zmianą czasu.

Fiji to ponad 300 wysp, różnnej wielkości – większość z nich to po prostu niewielkie łachy piasku porośnięte palmami, i z reguły niezamieszkanych, ale jest też sporo większych powulkanicznych wysepek pokrytch wzgórzami i porośniętych lasem tropikalnym. Wciaż jeszcze sporo tych wysp pozostaje niezamieszkana, nie bez przyczyny zresztą film ‘Robinson Cruzoe’ został nakręcony właśnie na jednej z nich. 



Wyspy natomiast różnią się między sobą, jeśli chodzi o ofertę dla turystów i klientelę jaką przyciągają – niektóre są nastawione na młodych imprezowiczów, inne na nurków, jeszcze inne na rodziny z dziećmi, inne na nowożenców, więc każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Pomiędzy wyspami kursują samoloty, promy i łódki i większość turystów odwiedzających Fiji przemieszcza się z wyspy na wyspę, spędzając na każdej z nich jedną lub dwie noce. Czasem na takiej wyspie (szczególnie na tych małych i piaszczystych) znajduje się tylko jeden hotel i można ją obejść dookoła w 10 minut, więc siedzenie tam dłużej niż dzień czy dwa wymagałoby sporej determinacji. Dobrym przykładem jest tu imprezowe centrum Fiji, czyli wyspa Beachcomber, gdzie muzyka bije z głośników do 4 nad ranem (a wygląda to tak: http://www.beachcomberfiji.com/)

Niewątpliwą zaletą Fiji są bardzo sympatyczni i mili mieszkańcy tego kraju. Gdziekolwiek się nie ruszysz, zaraz słychać „bula”, czyli „cześć”, a turyści przyjeżdzający na nową wyspę są witani i żegnani specjalnymi piosenkami, które szybko wpadają w ucho, tak że po kilku dniach można śpiewać razem z tubylcami.  
Nie ma też zupełnie problemu z nachalnymi sprzedawcami „z ręki”, wędrownymi masażystami, czy też artystami od tatuażu hennowego, którzy często ‘urozmaicają’ pobyt w innych krajach. Ludzie są bardzo gościnni, czego najlepszym przykładem była sytuacja kiedy Julita wybrała się na niedzielną mszę do lokalnego kościoła (mieszkańcy Fiji są bardzo religijni), gdzie była jedyną turystką i z tej okazji msza była odprawiana w dwóch językach – lokalnym narzeczu i po angielsku (specjalnie dla Julity). 

Bula song na przywitanie!
Nie oczekujcie jednak, że Fidżijczycy chodzą ubrani w słomiane spódniczki. I owszem podtrzymują tradycję i przebierają się dla turystów (tak jak w Polsce stroje ludowe można obejrzeć w muzeum czy na festynach a nie na ‘normalnych ludziach’), jak również chętnie pokazują swoje tradycyjne tańce czy śpiewają piosenki w swoim języku. 

 
Ale chyba najchętniej pokazują jak przyrządzić i pić kave. Otóż będąc na Fiji nie sposób ominąć picie kavy – lekko narkotycznego napoju przyrządzanego z korzenia krzaku o tej właśnie nazwie, który specjalnie zmielony i wysuszony nadaje się na przygotowanie tego magicznego napoju. Fidżanie nie tylko witają gości tym napojem, ale piją go również gdy prowadzą negocjacje, gdy mają ważne okazje i święta, gdy mają problem ze spaniem, gdy mają nudności, gdy chcą nabrać śmiałości, gdy chcą się rozluźnić itp. itd krótko mówiąc każda okazja jest dobra do napicia się kavy.

Sposób przyrządzania kavy
Jak to wygląda i smakuje? Jest to szaro–mętna woda, smakuje błotniasto i po napiciu się drętwieją usta i język. Raczej do przysmaków w naszej kulturze tego nie można zaliczyć, ale pod względem użytkowym można śmiało to porównać do palenia tytoniu wśród Indian czy czerwonego wina w Europie.  Kave przyrządza się w specjalnie wyrzeźbionej misie, w określony sposób miesza i pije na siedząco ze skorupy kokosowej. Najpierw trzeba klasnąć w ręce, potem wypić ciurkiem, a po wypiciu klasnąć jeszcze kolejne trzy razy. Proste! A po kilku rundkach kavy kolorowe sny gwarantowane. Przetestowaliśmy.

'Piasek' na plaży
Wyspy Pacyficzne słyną również z tego, że zamieszkiwali je kanibale. Zbłąkani żeglarze raczej nie mogli liczyć na posiłek, gdyż sami stawali się posiłkiem. Fiji teraz to już cywilizowany świat i o kanibaliźmie nie ma mowy, ale na pamiatkę tych zwyczajów można kupić specjalne widelce do jedzenia ciała ludzkiego, które umożliwiały wsadzenia mięsa do buzi bez dotykania warg (to było akurat tabu). Ale uważajacie w Papui, niedawno słyszeliśmy o parze turystów, którzy dosłownie zostali upolowani przez miejscowych.





Fiji to jedno z tych miejsc na świecie, gdzie czas płynie wolniej (w bula czasie jak mówią tubylcy), gdzie możesz zrelaksować się pływając w czystej błękitnej wodzie, zaprzyjaźnić się z małymi kolorowymi rybkami,

nurkować z żółwiami, snorkelować wśród raf koralowych znajdujących się na wyciagnięcie ręki od brzegu.  Dzięki właśnie rafom koralowym otaczającym wyspy piasek na plaży jest biały, do tego wyobraźcie sobie palmy i macie już gotowy obrazek tropikalnego raju. 

Na zdjęciu widać jak rafa koralowa znajduje się blisko brzegu (w tle nasz ośrodek Ratu Kini)

To gdzie spędzacie następne wakacje? Bula! 

Poniżej link do zdjęć z naszych wakacji na Fiji:

 J&W



5 komentarzy:

  1. Julita, wiem ze dla ciebie mozna zrobic wiele, ale msza po angielsku....:)

    OdpowiedzUsuń
  2. przepiekne zdjecia i widoki!! zapiera dech w piersiach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Iza, a co do kazania w wydaniu Fiji, nie jestem pewna czym bym coś zrozumiała po polsku, chyba tam troszkę inne wierzenia mają...Ach i nawet śpiewałam po fijiańsku, podstawiono mi śpiewnik pod nos i jakoś szło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy artykuł :) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. do Anonima: dzieki za cieply komentarz pzdr Julita

    OdpowiedzUsuń